Działkowy tor przeszkód

19 Kwiecień 2019
- Młodzi nie traktują działek ogrodowych jako poważnego źródła uzupełnień dla domowej spiżarni. Nie chcą uprawiać warzyw, walczyć z pleśnią, zarazami czy nornicami. Wolą posiać trawę i grillować - zauważa Maria Mielcarek, prezes zarządu Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Zastal II”.

Za oknami słońce i śpiew ptaków. Czas wiosennych porządków. W 27 rodzinnych ogrodach działkowych, które funkcjonują na terenie powiększonej Zielonej Góry, z każdym dniem pojawia się coraz więcej działkowców. Wśród nich także „oglądacze”, czyli marzący o własnej działce do zagospodarowania. Dla wierności faktom odnotujmy, że zielonogórzanie korzystają z uroków jeszcze czterech ogrodów: trzech w Wilkanowie oraz jednego w Łochowie.

- Jednym z najmniejszych ogrodów jest ROD „Polska Wełna”, ma zaledwie 2,2 ha, na których wygospodarowano 51 działek. Na terenie naszego miasta znajduje się także jeden z największych ogrodów działkowych – ROD „Sawanna” w Ochli. Ogród ten zajmuje 48,97 ha, na jego terenie jest uprawianych ponad 650 działek. Łącznie mamy 6.636 ogrodowych działek, które zajmują prawie 252 ha – z dumą wymienia Rafał Hawryluk, dyrektor biura Okręgowego Zarządu Polskiego Związku Działkowców w Zielonej Górze.

Z danych PZD wynika, że ok. 10 proc. działek jest nieuprawianych.

- Najczęstszym powodem jest niejasny status takiej działki, czyli brak wiedzy o losie użytkowników, ci bowiem nie tylko nie informują zarządów działek o zmianie adresu zamieszkania, nie tylko unikają wszelkiego kontaktu z ogrodową administracją, ale także często nie płacą za wodę czy prąd. Do drugiej grupy przyczyn należy zaliczyć choroby lub bardzo podeszły wiek właścicieli, który często idzie w parze z brakiem sił niezbędnych do osobistego dbania o działkę – informuje M. Mielcarek.

W tym momencie dochodzimy do problemu sukcesji działek.

 

Twoje są drzewa

 

Przez wiele dekad było bardzo prosto. Kowalski chciał się pozbyć działki, Nowak chciał ją przejąć. Strony uzgadniały wartość transakcji, pieniądze przechodziły z ręki do ręki i nowy użytkownik działki mógł rozpocząć ogrodową przygodę. Musiał tylko wstąpić w poczet członków Polskiego Związku Działkowców oraz punktualnie regulować zobowiązania finansowe w postaci opłat za wodę, prąd czy wywóz śmieci.

Bardzo wiele osób nadal usiłuje w ten sam sposób albo sprzedać dotychczas uprawianą działkę, albo nabyć nową. Dochodzi wówczas do bolesnego zderzenia z nowymi przepisami, które weszły w życie na podstawie ustawy z 13 grudnia 2013 r. Te nowe uregulowania narzucają obu stronom transakcji dość kłopotliwą procedurę.

Potencjalni nabywcy ze zdziwieniem się dowiadują, że nigdy nie będą właścicielami przejmowanej działki, dokładniej rzecz biorąc – gruntu, ten bowiem jest własnością miasta Zielona Góra. Nowy użytkownik działki przejmuje tylko prawo do nasadzonych przez poprzedników drzew i krzewów oraz do wybudowanej na terenie działki infrastruktury ogrodowej, np. małej szklarni czy domku letniego. Kandydat na działkowca równie często reaguje zaskoczeniem, gdy się dowiaduje, że nie wystarczy tradycyjny uścisk dłoni, aby przypieczętować uzgodnione warunki transakcji. I zbywający, i nabywający muszą razem pomaszerować do notariusza, aby ten urzędową pieczęcią potwierdził oryginały podpisów obu umawiających się stron. Koszt niby niewielki, bo około 25 zł od jednego podpisu, ale dla wielu „sprzedających”, zwłaszcza tych schorowanych i w podeszłym wieku, obowiązkowa wizyta u notariusza urasta do rangi życiowego wyzwania.

 

Podatek i wpisowe

 

To nie koniec urzędowej procedury. Trzeba jeszcze zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC) w wysokości dwóch proc. od wartości umowy zawartej przed notariuszem. Nie opłaca się przy tym sztucznie zaniżać wartości działki. Urzędy skarbowe mają dostęp do wykazów uśrednionych cen działek we wszystkich miastach w Polsce. Dla przykładu: w Warszawie i Krakowie rodzinne działki ogrodowe są najdroższe, kosztują od 80 do 100 tys. zł. Średnia wartość zielonogórskiej działki ogrodowej oscyluje w granicach 6-10 tys. zł.

Początkowo urzędy skarbowe domagały się jeszcze, zwłaszcza od osób zbywających działkę, aby te zapłaciły podatek dochodowy od otrzymanej kwoty. Sądy polskie szybko jednak przyjęły odmienną optykę, traktując „zapłatę” za działkę jako zwrot wcześniej poniesionych nakładów na jej zagospodarowanie, w efekcie skarbówka zaniechała tego typu roszczeń.

Po zapłaceniu obowiązkowych danin, szczęśliwy nabywca działki powinien zwrócić się o zatwierdzenie umowy do zarządu ogrodu. Każdy nowy kandydat witany jest z otwartymi rękoma, bo w ślad za jego deklaracją członkowską pojawia się „wpisowe”.

- ROD „Zastal II” pobierają jednorazowe, składające się z trzech różnych składników,  „wpisowe” w wysokości 706 zł oraz coroczną opłatę za media i wywóz śmieci – wylicza szefowa zarządu ogrodu „Zastal II”.

 

Grill na trawie

 

Czy pomimo biurokratycznego toru przeszkód mamy na zielonogórskich działkach zmianę generacyjną?

- Na terenie naszego okręgu PZD dochodzi każdego roku do ok. 1.300 operacji zbycia praw do działki, większość z nich ma miejsce w Zielonej Górze. Przejmujący działki mieszczą się w grupie wiekowej od 35. do 50. roku życia. Zdecydowana większość zbywających liczy sobie więcej niż 60. rok życia. To proces, który będzie stale narastał. I to pomimo kłopotliwych wymogów formalnych. Młodzi po kilku latach stają się działkowcami pełną gębą, dostrzegając duże korzyści w klasycznych uprawach ogrodniczych – twierdzi dyrektor R. Hawryluk.

Trochę odmienną opinię wyraża prezes M. Mielcarek: - Jesteśmy świadkami nie tylko zmiany generacyjnej, ale także obyczajowej. Młodzi nie traktują działek jako poważnego źródła uzupełnień domowych spiżarni, takie nastawienie mieli ich dziadkowie czy rodzice, młodzi nie chcą uprawiać warzyw, walczyć z pleśnią, zarazami czy nornicami, nie chcą udzielać się społecznie na rzecz całego ogrodu. Wolą posiać trawę i grillować, dla nich działka ma być przede wszystkim przyjemnością, nie pracochłonnym obowiązkiem.

(pm)