Dyskusja o smogu i polityce energetycznej

20 luty 2017
W Zielonej Górze nie ma problemu z zatruwaniem środowiska przez przemysł, bo nie ma tu energożernych firm z wianuszkiem kopcących kominów. Problem mamy z przestarzałymi domowymi piecami...

Do dyskusji o głównych źródłach zanieczyszczeń powietrza w naszym mieście włączają się kolejne środowiska. Tym razem debatę zorganizowały zielonogórskie struktury .Nowoczesnej, zapraszając do dyskusji naukowców, przedsiębiorców, urzędników i miejskich radnych. Debatę poprowadziła Honorata Musiał, przypominając na wstępie, że nasze województwo w ok. 50 proc. porastają lasy. Tytułem prowokacji zadała pytanie: - Duże zalesieniema czy nie ma wpływu na jakość powietrza w Zielonej Górze, jest źle czy bardzo źle.

Jako pierwszy głos zabrał Piotr Ziembicki, wydział Budownictwa Architektury i Inżynierii Środowiska UZ. Według naukowca, w przypadku Zielonej Góry nie może być mowy o katastrofalnym skażeniu rakotwórczym benzoapirenem.

- U nas nie jest jeszcze źle, smog nam dokucza tylko w niektóre zimowe dni, znacznie gorzej jest w śląskich aglomeracjach, to tam trzeba bić na alarm – przekonywał P. Ziembicki.

Odmienne stanowisko zajął Jarosław Owsianny, prezes firmy Due, która zajmuje się przygotowywaniem raportów środowiskowych: - Jedynym trwałym rozwiązaniem problemu smogu jest kompleksowe przestawienie naszej energetyki na odnawialne źródła energii, tzw. OZE. Niemcy ten etap zmiany mają już za sobą, tymczasem my wciąż stawiamy na węgiel. W efekcie musimy oddychać smogiem, choć niby żyjemy w zielonym mieście.

Swoją porcję zarzutów pod adresem świata polityki dorzucił Marcin Pabierowski, zielonogórski radny, ostrzegając, że minister energii pracuje nad nowymi regulacjami prawnymi, które do handlowego obrotu mają dopuścić paliwa niskiej jakości, np. wycofane z rynków Czech czy Słowacji. Według radnego, chodzi tu o węgiel z dużą zawartością miału i niebezpiecznej dla organizmu siarki.

Piotr Ziembicki przypomniał w tym momencie, że w Zielonej Górze nie ma problemu z zatruwaniem środowiska przez przemysł, bo w mieście nie ma energożernych firm z wianuszkiem kopcących kominów.

- Problem mamy z przestarzałymi domowymi piecami, głównie w centrum, to one są sprawcami smogu. Największe osiedla są podłączone do elektrociepłowni. Produkcja ciepła z gazu jest ekologicznie czysta – stwierdził P. Ziembicki.

Do dyskusji włączyła się Jolanta Fedak, szefowa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

- Tona dobrego węgla kosztuje ok. 800 zł, wielu emerytów dostaje miesięczne świadczenie na poziomie 900 zł. Nic dziwnego, że to właśnie oni najczęściej kupują miał za 250 zł. Sama wymiana starych pieców niewiele da – tak J. Fedak tłumaczyła brak postaw proekologicznych u części mieszkańców.

Pod koniec debaty skupiono się na praktycznej stronie problemu – skąd można pozyskać dofinansowanie na wymianę starego pieca. Możliwości są bardzo nikłe. WFOŚiGW współpracuje wyłącznie z partnerami instytucjonalnymi, jednocześnie Bank Ochrony Środowiska już wyczerpał „zielonogórską” pulę dotacji.

(pm)