Dwa tygodnie po pożarze Piekarni

5 Listopad 2018
- Można powiedzieć: nie ma tragedii, nikomu nic się nie stało – mówią Nowakowie. Ale choć zbudowani ludzką pomocą, nadal zamiast schronienia nad głową mają dziurę. 16 października spłonął dach Piekarni Cichej Kobiety.

Na osuszonej scenie klubu jazzowego i bluesowego przy ul. Fabrycznej 13 nadal stoją miski, na wypadek gdyby zaczął padać deszcz. Z poddasza, jako tako uporządkowanego z pomocą przyjaciół i znajomych, przez przeźroczystą, już lekko poszarpaną wiatrem folię, w ostatnich dniach października znów przebłyskuje ciepłe słońce - miód na serce właścicieli. Bo na razie nie zaleje ich deszcz, ani nie zasypie śnieg. Pod tą folią, zaraz po pożarze dostarczoną przez sztab zarządzania kryzysowego Waldemara Michałowskiego, zionie teraz wielka dziura w dachu i straszą osłabione krokwie. Nadpalone części dachu, które stanowiły zagrożenie, zaraz po ugaszeniu pożaru rozebrali i usunęli strażacy. Kilkanaście dni temu, w piątkowe wczesne popołudnie, pubu w kłębach dymu i strumieniach wody broniły trzy zastępy.

- Ogień pochłonął jakieś 150 mkw. dachu, woda z poddasza przeciekła na scenę. Wciąż przecieka, dlatego nadal trzymamy tu miski - mówi Kamila Chrystowicz-Nowak. Wraz z mężem Jerzym Nowakiem, są właścicielami zielonogórskiego klubu. I to on w piątek, 16 października, naprawiał dach dawnej fabryki Eichmanna, która wraz z kompleksem tkalni przy Fabrycznej od 1992 r. wpisana jest do rejestru zabytków. Stary dach Piekarni Cichej Kobiety pokryty jest papą.

- Mąż ją łatał, żeby zabezpieczyć budynek przed deszczem. Jak co roku od lat, robił to sam - relacjonuje właścicielka klubu. Tym razem efekt łatania zielonogórzanie zobaczyli z daleka. Ogniem zajęła się spróchniała belka. - Chcieliśmy złożyć do urzędu miasta projekt na remont dachu, elewacji i stolarki okiennej, ale teraz wyszła ta sprawa z dachem... - dodaje.

Dotację, o której wspomina, można otrzymać z budżetu miasta na remont kamienicy wpisanej do rejestru zabytków lub znajdującej się w strefie ochronnej miasta. I poza nielicznymi wyjątkami - w wysokości do 50 proc. kosztów kwalifikowanych remontu. Ubiegać się o nią mogą m.in. prywatni właściciele kamienic. Nowakowie spełnialiby więc warunki. Ale remont przerasta ich możliwości, do tego pieniądze na odnowę zabytkowych kamienic dzielone będą dopiero po zatwierdzeniu budżetu miasta na nowy rok.

- Choć spaliła się część dachu, wiemy już, że do naprawy jest cały, 800 mkw. - martwi się pani Kamila. I wspomina: - Kilka lat trwało dostosowanie dolnej części klubu do stanu używalności. Na górze zburzyliśmy ściany, ale został magazyn, bo zabrakło pieniędzy na zrobienie sali.

Już w dniu pożaru pojawili się tu pierwsi pomocnicy, i wciąż ich przybywało. Porządkowali poddasze, osuszali scenę, właścicielom nieśli słowa otuchy. Nowakowie nawet nie zdawali sobie sprawy, ilu mają przyjaciół, a klub wielbicieli!

Bo też Piekarni Cichej Kobiety reklamować nie trzeba. To miejsce nietuzinkowe, klimatyczne, popularne w Zielonej Górze i znane poza jej granicami. Otwarte na muzykę, spotkania i debaty. Z pomocą ruszyło stowarzyszenie „Warto jest pomagać”, uruchamiając specjalne konto bankowe, na które darczyńcy mogą przekazywać pieniądze na remont spalonego dachu. Ale murem za klubem stanęło wielu ludzi kultury, nauki, mediów i organizacji pozarządowych. Podpisali się i wciąż podpisują pod apelem Konrada Stanglewicza z Radia Zachód i dr. Anity Kamińskiej z Fundacji Pałac Bojadła, wystosowanym do prezydenta miasta o pomoc w sfinansowaniu odbudowy dachu zabytkowego obiektu przy Fabrycznej 13. Takiego „pospolitego ruszenia” w mieście dawno nie było.

- Sprawa dotyczy zabytku, jest pilna i nagła – przyznaje Izabela Ciesielska, Miejski Konserwator Zabytków. - W takiej sytuacji można uruchamiać dotacje celowe nawet w wysokości 100 proc. Ale najpierw musimy znać projekt i kosztorys remontu - wyjaśnia.

Miasto chce pomóc.

- Prezydent wystąpi do rady miasta w sprawie wykonania remontu dachu w ramach rewitalizacji. Może to nastąpić podczas listopadowej sesji, jeśli właściciele zdążą do tego czasu przygotować dokumentację, albo w styczniu - informuje wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk.

Dla Nowaków teraz „czas to pieniądz”. Opanowali sytuację na tyle, by pub mógł na razie funkcjonować, spotkanie muzyczne z Krzysztofem Machalicą błyskawicznie przenieśli do Muzeum Ziemi Lubuskiej, dzięki przychylności jego dyrektora. Zamówili krokwie, które już leżą na poddaszu pubu i lada moment zostaną położone, na nie płyty OSB przykryte warstwą folii.

- Ale to są tylko prace naprawcze, zabezpieczające. Wykonuje je ekipa dekarzy. W tym samym czasie konstruktor wykonuje projekt dachu. Pozostanie jeszcze uzyskanie pozwolenia na budowę, urzędnicy deklarują pomoc. Bo choć mieliśmy pozwolenie na poszycie dachu, to podczas pożaru naruszona została jego konstrukcja, to zupełnie zmienia postać rzeczy – wyjaśnia pani Kamila.

I z wielką dziurą nad głową, i wciąż niepewnym losem, Nowakowie organizują dla zielonogórzan noc z twórczością Jonasza Kofty. 23 listopada, z okazji 100 lat Niepodległej, choćby i pod gwiazdami.

(el)