Co tam mróz gdy serca są gorące

18 Styczeń 2018
- Trzeba wymyślać różne aukcje i zabawy, by każdy znalazł coś dla siebie, przyszedł i wrzucił złotówki do puszki. Widać, że chcemy pomagać innym – mówi Filip Gryko, szef zielonogórskiego sztabu WOŚP.

- Zimno było w niedzielę?
- Zimno. Z powodu wiatru odczuwalny był przenikliwy ziąb.

- Mówię o skoku w ubraniu do basenu z wodą. Wraz z Tomaszem Sroczyńskim został pan „wylicytowany” za 800 zł - do kąpieli. Jak to jest, że już trzeci raz „wygrywa” pan taką aukcję? W poprzednich finałach było to walenie tortem w twarz i oblewanie wodą przez strażaków.
- WOŚP to wielka akcja charytatywna, ale również świetna zabawa. Żeby ludzi zatrzymać na deptaku, trzeba wymyślać nietypowe aukcje, o których później będą opowiadać. Dlatego wystawiamy się na aukcjach i kilkaset złotych trafiło do puszki. A ponieważ jestem szefem zielonogórskiego sztabu WOŚP, dlatego ludzie zawsze mnie wybierają do ekstremalnych prób. Byłem na to przygotowany. Nie ma co udawać, trochę się bałem, bo Robert Górski, który jest lekarzem, ostrzegał, że przy skoku do lodowatej wody mogą być problemy z sercem. Skończyło się dobrze, chociaż morsem nie jestem. Brr. Trzeba było się szybko przebrać. Bezcenny był widok min widzów, gdy zobaczyli nas w wodzie.

- Kto nie stał przy scenie, mógł zobaczyć bezpośrednią transmisję w TVN. Wiele razy była pokazywana zbiórka w naszym mieście.
- Mieliśmy ciekawy program, dlatego telewizja tak często pokazywała Zieloną Górę. To dla miasta korzyść. Po prostu, wielu zielonogórzan chciało się dołączyć i miało różne pomysły. Stąd biegi, zabawy, korowód dzieci, zbiorowa jazda na rowerach treningowych. Do sztabu dołączyli się Arek Dąbrowski i wspaniałe dziewczyny z Grupy Inicjatywnej Chmielna. Ta różnorodność przynosi efekty. Ludzie chcą być razem, my im w tym pomagamy. Jak są razem, to więcej wrzucą do puszek, bo dochodzą do wniosku, że trzeba pomagać.

- Zebraliście ok. 320 tys. zł. Więcej niż przed rokiem.
- Myślę, że po zakończeniu aukcji na allegro dojdziemy do ok. 350 tys. zł. Nie chodzi o bicie kolejnych rekordów, ale o to, by pomagać potrzebującym. Świetnie to rozumieli wolontariusze chodzący po mieście z puszkami. Było ich 350. Pracowali dłużej, niż przed rokiem. Ostatni wolontariusze z puszkami przychodzili do sztabu w ratuszu ok. 22.00. Było bezpiecznie. Wszyscy wolontariusze z puszkami dotarli do nas bez problemów. Bardzo, bardzo dziękuję im za zaangażowanie i współpracę. Jesteście wspaniali.

- Eksperyment z zamianą scen się udał?
- Tak. Mała scena przy ratuszu przyciągnęła wiele rodzin z dziećmi. Tam jest też mniej wietrznie, cieplej. To było bardzo ważne przy nienajlepszej pogodzie. Natomiast koncerty łatwiej zorganizować na dużej scenie ustawionej na pl. Powstańców Wielkopolskich. Łatwiej tam zadbać o bezpieczeństwo. Finał WOŚP powinien się koncentrować na deptaku, bo tutaj przychodzi najwięcej ludzi. To lepsze rozwiązanie niż stawianie sceny np. koło Palmiarni.

To jest też forma ożywiania deptaka. Rzadko kiedy jest tutaj tak dużo ludzi. Myślę, że restauratorzy byli zadowoleni. Gdy zaglądałem do lokali, było w nich mnóstwo klientów.

- Wygląda na to, że zielonogórzanie zaakceptowali fakt, że finał organizują radni.
- Trzy lata temu robiliśmy to w trybie alarmowym, bo nie było innych chętnych. Teraz widać, po wynikach, że zielonogórzanie uznali, że robimy to dobrze.

- Dziękuję.
Tomasz Czyżniewski