Czarkowo potrzebuje chodnika do miasta

2 Marzec 2013
Mieszkańcy Łężycy dzielą się nie tylko na zwolenników i przeciwników połączenia miasta i gminy, ale przede wszystkim na „starych” i „nowych” mieszkańców wsi. Pokazało to spotkanie wiejskie zorganizowane przez miasto.

Spotkanie odbyło się w piątkowy wieczór w punkcie bibliotecznym w starej części wsi. Przyszło na nie ok. 50 mieszkańców, a poprowadził je prof. Czesław Osękowski, szef zespołu ds. połączenia miasta i gminy przy prezydencie Zielonej Góry. Poprzednie spotkania prowadził wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk, ale po cyklu wyczerpujących zebrań najzwyczajniej się rozchorował. Mimo to, radna Antonina Ambrożewicz-Sawczuk co chwilę usiłowała wmawiać zebranym, że „pan Kaliszuk wystraszył się mieszkańców Łężycy”. Jednak mieszkańcy puszczali takie personalne uszczypliwości mimo uszu i dopytywali o konkrety: kto poniesie koszty zmiany adresów po połączeniu, jakie są szacowane koszty całej operacji połączeniowej, itp. – Cały czas szacujemy te koszty, ale nie są to koszty zawrotne - odpowiadał prof. Osękowski. – Jedno jest pewne: żadne z tych kosztów nie spadną na mieszkańców. To gwarantujemy.

Spotkanie ujawniło wyraźny podział na mieszkańców starej części wsi oraz nowych, mieszkających na osiedlu Czarkowo. Ci pierwsi wracali do historycznej – sięgającej lat 80. – obietnicy PRL-owskich władz Zielonej Góry, że dzięki wybudowaniu w Łężycy oczyszczalni ścieków dla miasta, wieś doczeka się wielu potrzebnych inwestycji. – Żadne obietnice nie zostały dotrzymane – mówili zebrani. Prof. Osękowski zaproponował, żeby owe niespełnione w dawnym ustroju politycznym obietnice znalazły rekompensatę w zapisach Kontraktu Zielonogórskiego. – Wszystko da się oszacować, spisać, a potem punkt po punkcie realizować – podkreślił prof. Osękowski. Jednak radna Ambrożewicz-Sawczuk,  jak na każdym spotkaniu, kwestionowała umocowanie prawne Kontraktu. – Panie profesorze, szukajcie takich rozwiązań prawnych, żeby Kontrakt Zielonogórski miał moc prawną – apelowała radna.

Z kolei mieszkańcy Czarkowa podnieśli problem braku chodnika łączącego ich osiedle z granicami miasta. – Brak tego chodnika jest przykładem braku współpracy między miastem i gminą – powiedziała nam po spotkaniu pani Grażyna z Czarkowa. - Poza tym jakość dróg i stan odwodnienia na osiedlu woła o pomstę do nieba.

Głos zabrał także wicewójt Ireneusz Bogucewicz. – Chcę powiedzieć, co nas wczoraj spotkało w związku z III etapem budowy kanalizacji obejmującej m.in. Łężycę – zaczął. – Gmina jest udziałowcem w spółce ZWiK razem z miastem. Otrzymaliśmy informację od pana prezydenta, z której wynika, że miasto jako nasz wspólnik zakazuje spółce wziąć kredyt na ten cel, po to, żebyśmy my musieli wyciągać pieniądze z budżetu.

O co chodzi? Otóż prezydent Janusz Kubicki wysłał do gminy projekt porozumienia między gminą a spółką ZWiK w sprawie zapewnienia wkładu własnego do tej ważnej dla mieszkańców Łężycy, Zawady i Krępy inwestycji.  Jego zdaniem miejska spółka nie jest w stanie sama sfinansować tej inwestycji. Powinna dostać wsparcie od samorządów. Jeżeli np. inwestuje na terenie Zawady czy Łężycy, to finansowanie powinna zagwarantować gmina. „Najpóźniejszym terminem podpisania porozumienia jest dzień 11 marca 2013 r., ponieważ wówczas mija termin podpisania umowy między ZWiK a Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – napisał prezydent. – W przypadku nie podpisania porozumienia, proszę o przedstawienie w terminie do 11 marca innego sposobu zabezpieczenia środków na sfinansowanie przez Gminę wkładu własnego w wysokości 19.600.000 zł.” Innymi słowy – gmina musi się w tej sprawie pilnie określić, żeby nie uciekły terminy związane z dofinansowaniem, jakie ma zapewnić WFOŚiGW.

Wystąpienie wicewójta Bogucewicza zostało jednak przerwane przez jednego z mieszkańców, który nie wytrzymał i stwierdził: - To co pan mówi, to jakaś hipokryzja. Najeżdżacie na tego prezydenta Zielonej Góry, a wcale lepiej nie rządzicie. Wiele razy interweniowałem u was w sprawie zalanych piwnic, poniosłem ogromne straty finansowe, a wy nawet palcem nie kiwnęliście w tej sprawie. Nawet nie wiecie, co się w gminie dzieje.

Pod koniec spotkania wystąpił radny z miasta Kazimierz Łatwiński (PiS), który rozwiał obawy niektórych radnych gminy, że w radzie miasta nie ma jednomyślności w sprawie połączenia: - Nawet jeśli spieramy się w radzie co do szczegółów, to jesteśmy zgodni co do pryncypiów – podkreślił radny Łatwiński. – Radni wypowiadając się w mediach często podkreślają, że są za połączeniem miasta i gminy. Nie patrzmy na tę sprawę w kategoriach konfrontacji, nie postrzegajmy tego w kategoriach „my” i „oni”, bo to nasza wspólna sprawa – zaapelował na koniec radny.

(mi)