Spór o diety sołtysów

16 Październik 2015
Jeśli sołtys jest nieobecny na posiedzeniu komisji rady dzielnicy, potrąca się mu 25 proc. diety. Za nieobecność podczas sesji – kolejne 25 proc. Przeciw takiemu rozwiązaniu zaprotestowali sołtysi.

Tego punktu nie było w programie piątkowej sesji rady dzielnicy. Radny Krzysztof Wołczyński wprowadził go na forum sesji niejako tylnimi drzwiami, wykorzystując statutową możliwość w postaci prawa do zadawania pytań.

- Proszę o odpowiedź, czy istnieje prawna możliwość zmiany metody naliczania potrąceń z diet sołtysów za ich nieobecności podczas posiedzeń komisji czy sesji rady dzielnicy – zaczął swoją emocjonalną wypowiedź K. Wołczyński.

O co chodziło radnemu? Wedle uchwały rady miasta, sołtysi otrzymują 936 zł miesięcznej diety, za czasów gminy dostawali maksimum 450 zł.  Jeśli sołtys jest nieobecny na posiedzeniu komisji rady dzielnicy, potrąca się mu 25 proc. diety. Za nieobecność podczas sesji – kolejne 25 proc. Jeśli sołtys np. długo choruje, wówczas jego dieta może zostać pomniejszona nawet dwukrotnie.

Przywoływana przed chwilą uchwała rady miasta precyzuje, że bezpośrednią podstawą do potrąceń z diety sołtysa jest brak jego podpisu na liście obecności. Ta sama zasada dotyczy również radnych, i z rady miasta, i z rady dzielnicy.   

Z takim rozwiązaniem nie zgadzają się sołtysi, przypominając, że radny pracuje głównie podczas obrad komisji problemowych i podczas sesji, te zaś odbywają się najczęściej tylko raz w miesiącu. Tymczasem sołtysi, jak przekonywali radnych, pracują najczęściej 24 godziny na dobę. Od poniedziałku do niedzieli, bez prawa do urlopu. Dlatego uważają, że potrącenia powinny dotyczyć wyłącznie nieobecności nieusprawiedliwionych.

Z takim podejściem polemizował przewodniczący rady, Zenon Rabenda: - Każdy sołtys, kandydując na to stanowisko, doskonale wiedział, jakie będą go obowiązywały zasady wypłacania diety. I skoro wówczas nie protestował, to teraz powinien respektować wcześniej przyjęte zasady.

Wypowiedź przewodniczącego rady wywołała gwałtowny atak radnego Wołczyńskiego.

- Widzę, że pan przewodniczący chętniej reprezentuje interes miasta, zamiast sołtysów. Pańskim obowiązkiem jest dbać o nasze interesy – perorował K. Wołczyński.

Rozpoczęła się namiętna i chaotyczna dyskusja. Radni i sołtysi przekrzykiwali się wzajemnie. Z. Rabenda proponował Wołczyńskiemu, aby złożył oficjalną pisemną interpelację w sprawie potrąceń. Wołczyński uparcie domagał się natychmiastowego głosowania w tej sprawie.

Narastający konflikt wyciszył radny Sebastian Jagiełowicz, proponując: - Skierujmy postulat radnego Wołczyńskiego do wszystkich naszych komisji problemowych, najpierw spokojnie podyskutujmy, potem podejmijmy wspólnie decyzję.

Propozycja została przyjęta. Przewodniczący rady mógł spokojnie ogłosić przejście do kolejnego punktu programu sesji.      

(pm)