W połowie zdjął się sam

15 Maj 2014
LISTY. Wywieszenie takiego plakatu na budynku sali wiejskiej przy pl. Błyskoszowej to już nadużycie. Budynek jest własnością gminy, utrzymywanej przecież z podatków tak zwolenników, jak i przeciwników połączenia.

Piszę pod wpływem impulsu. Oto, co zobaczyłem dziś (13 maja) w Ochli.

Już półtora plakatu przeciwników połączenia gminy z miastem instruuje mieszkańców Ochli jak głosować w referendum. Jeden wisi na płocie radnej Bojar, a drugi na budynku sali wiejskiej w centrum wsi. Zanim wyjaśnimy, o co chodzi z tym „półtora” jedno małe „ale.” To, że pani radna Bojar wywiesiła plakat na swoim własnym płocie, to oczywiście jej sprawa. Ale obawiam się wywieszenie takiego samego plakatu na budynku sali wiejskiej przy pl. Błyskoszowej to już nadużycie. Budynek jest własnością gminy, utrzymywanej przecież z podatków tak zwolenników, jak i przeciwników połączenia. Jeśli władze gminy pozwoliły na to przeciwnikom połączenia, muszą podobną zgodę wydać zwolennikom, o ile z takim wnioskiem wystąpią. A jeśli gmina nie wydała oficjalnej zgody (może warto sprawdzić!) to znaczy, że plakat zawieszono nielegalnie i należy go zdjąć. Po prawdzie, plakat w połowie zdjął się już sam: wiatr zerwał jeden ze sznurków i teraz motto „zwolenników utrwalenia gminu w gminie” zwisa dość żałośnie. Właściwie jaka gmina, taki plakat.

Kazimierz Fin
(z powodu próśb ze strony rodziny, bojącej się ostracyzmu we wsi, zmuszony jestem pisać pod pseudonimem)