A propos pouczania Panie Tomaszu Czyżniewski

16 Marzec 2014
- Ma Pan pretensje do mnie i do organizatorów zebrania wiejskiego w Łężycy, że prosiliśmy, aby przedstawiciele „Łącznika” nie robili notatek i nie publikowali swoich relacji – pisze Krzysztof Wołczyński, radny z Łężycy.

Pisze Pan, że pomyliły mi się epoki, że nie wolno utrudniać dziennikarzom dostępu do informacji itd. Otóż to Pan się myli lub – jak przypuszczam – świadomie manipuluje informacją, powołując się na prawa dziennikarskie. Ma Pan pretensje do mnie i do organizatorów zebrania wiejskiego w Łężycy, że prosiliśmy, aby przedstawiciele „Łącznika” nie robili notatek i nie publikowali swoich relacji. Po pierwsze, dziwi to, że pisze Pan o czymś, w czym Pan nie uczestniczył. Po drugie, jeżeli chciał Pan rzetelnie wykonać to, za co Panu płacą, to mógł Pan zadać sobie odrobinę trudu i dowiedzieć się, że gdy prosiliśmy, aby przedstawicielka „Łącznika” nie relacjonowała zebrania, wyraziliśmy wolę jeśli już nie wszystkich, to przynajmniej zdecydowanej większości jego uczestników, którzy nie kryli swego oburzenia po tym, co Państwo wypisywaliście na temat spotkania łężyczan z prezydentem Kubickim. Państwa stronnicze i tendencyjne sprawozdanie skandalicznie wypaczyło obraz tego spotkania. I to tylko po to, aby zapewnić pozytywny wizerunek ostro krytykowanemu prezydentowi miasta. Hochsztaplerstwo, a nie publicystyka! Po trzecie, powołuje się Pan na prawa dziennikarskie, jednocześnie całkowicie zapominając o etosie dziennikarskim, który powszechnie kojarzony jest z niezależnością i obiektywizmem. Pan i Pańscy współpracownicy, którzy współtworzycie sponsorowaną gazetkę reklamową pod nazwą „Łącznik Zielonogórski”, nie powinniście kreować się na dziennikarzy.

Gdybym posługiwał się waszym językiem powiedziałbym, że jesteście zwykłymi urzędasami. Ale tak nie powiem, ponieważ mam szacunek do urzędników, a ponadto jestem przeświadczony, że zwykli urzędnicy miasta uczciwie zapracowują na swoje pensje, rzetelnie obsługując jego mieszkańców. Wy zaś, będąc opłacani z publicznych pieniędzy miasta, zajmujecie się reklamą jedynie słusznych poglądów i to szczególnie poza granicami tego miasta. Chyba że faktycznie pomyliły mi się epoki, bo nadal normą jest to, że władza tworzy organa prasowe odpowiedzialne za reklamowanie jej i wygłaszanych przez nią poglądów. Ale w Gminie Zielona Góra dawny ustrój skończył się z górą dwadzieścia lat temu i proszę przyjąć do wiadomości, że jako pracownicy jednego z biur urzędu obcego samorządu (a nie jako dziennikarze – co próbujecie sobie i innym wmawiać), nie możecie domagać się ani żadnych szczególnych praw na terenie naszej gminy, ani oczekiwać jakichś przywilejów od jej mieszkańców. Niestety, na stronach wydawanej przez Pana reklamówki nie można zamieszczać opinii ani komentarzy. Tacy właśnie jesteście otwarci na dyskusję i polemikę.

Krzysztof Wołczyński

PS. Pan Tomek Czyżniewski jest przemiłą i merytoryczną osobą, kiedy pisze artykuły poświęcone historii naszego regionu. Głupawki dostaje w ramach pracy w „Łączniku” (z wyjątkiem artykułów na ostatniej stronie, które mimo że ukazują się w gazetce reklamowej są ciekawe).

Artykuły powiązane: 

A propos wyrzucania za drzwi Panie Krzysztofie Wołczyński

- Prawem Kaduka nadaje sobie Pan prawa, których Pan nie ma. Czuje się Pan, jakby był właścicielem gminy! Albo I sekretarzem z poprzedniej epoki – pisze Tomasz Czyżniewski.